Lista aktualności Lista aktualności

Człowiek lasu - żywa skamielina!

Człowiek lasu – żywa skamielina

Ponad 40 lat przepracował w służbie lasom. Henryk Rążewski, nadleśniczy Nadleśnictwa Janów Lubelski był gościem audycji „Leśne Radio”. Rozmowę przeprowadziła Małgorzata Sobczuk.

Małgorzata Sobczuk: – Siedzimy w Arboretum na leśnej ławeczce, podziwiamy piękno przyrody oraz świat roślin i zwierząt. Będzie to sentymentalna podróż do minionych czasów. Żywa skamielina. Od tego określenia rozpoczynamy naszą rozmowę, ponieważ trzeba wyjaśnić ile udało się przez te lata wypracować z miłości do lasów.

Henryk Rążewski: –  Żywa skamielina to relikt przeszłości, który wciąż trwa. To miłe i żartobliwe określenie podsumowujące życie człowieka, który już czegoś dokonał, przeszedł przez życie i trwa. Czas by przyszedł ktoś młodszy do Nadleśnictwa w Janowie Lubelskim i prowadził je ku chwale polskich lasów i polskiej przyrody, aby stawały się one coraz lepsze. Człowiek ma nie te siły, nie te zmysły, nie tę ostrość wzroku.  Spotykamy się ze słuchaczami Katolickiego Radia Zamość wiele lat. Wydeptaliśmy wiele dróg i ścieżek. Wiele widzieliśmy, wiele naopowiadaliśmy. Przychodzi czas podsumowania, a w moim przypadku - podsumowania całego zawodowego życia. To kawał czasu – 42 lata praktycznie w jednym miejscu. Lasy Janowskie przedeptane tam i z powrotem na różnych stanowiskach. Począwszy od adiunkta, przez wszystkie możliwe pośrednie stanowiska jak leśniczy. Leśnictwo Jakuby i Momoty znam doskonale. Kiedy zamknę oczy, widzę żywą mapę Lasów Janowskich. Nie jest to kartka papieru, jak na ogół patrzymy na mapę. Są to: drzewostan, uprawa, związane z tym przygody, rzeczy czy zdarzenia...

„Postarzałem się, ale to ja sadziłem ten las...”. Sięgając pamięcią, jak wspomina Pan czas, kiedy tutaj przyszedł i zobaczył to, co zastał?

– Kiedy przyszedłem do pracy w Lasach Janowskich, były to lasy doświadczalne Instytutu Badawczego Leśnictwa. To zacna nazwa, zobowiązująca i poważna. Tak rzeczywiście było. Lata 70-te. W przeciętnym nadleśnictwie podstawowym sprzętem był koń, para koni lub wiele koni, zwykła pilarka i ciągnik CE 360 albo CE 328, albo jeszcze inny podobny ciągnik. Innych maszyn nie było. W zasadzie to była cała mechanizacja. Do wywozu drewna była jak każdy z leśników wie Praga V czy S. To samochód - standard, dzisiaj już legenda. Co dalej? Nie było samochodów, jeździliśmy po lesie rowerami, później motocyklami. Teraz: samochód terenowy, telefon komórkowy… Wtedy, tam gdzie mieszkałem – w Jakubach, w Łążku – był tylko jeden telefon w leśniczówce. Telefon na korbkę. Kiedy się nią pokręciło, klapka spadała na poczcie na centrali w Janowie i pani pytała z kim połączyć. Linia szła przez las 18 kilometrów. Jeśli jakieś drzewko się przewróciło, druciki spinały się i nie było telefonu. Takie były początki. Później całość się rozwijała, rozwijał się przemysł, zmiany ustrojowe… Zmienił się ustrój – tak, że mogliśmy zachować Lasy Państwowe – co uważam za wielki sukces. Jestem szczęśliwy, że zostawię mojemu zastępcy nie gorsze lasy niż zastałem. 

Czym były Lasy Doświadczalne?

Był to czas, kiedy „zdobycze socjalne” ludzi pracy były bardzo silne. Lasy doświadczalne jako organizacja były dość niewydolne. Rano dowoziło się pracowników do pracy. Jeśli temperatura spadała poniżej 25 stopni lub były cały dzień opady deszczu, robotnicy nie pracowali. Przyznam szczerze, że robotnicy mało pracowali w tym lesie. Ponadto, jeśli robotnik nie uzyskał określonej kwoty zarobku (były to zarobki akordowe), wtedy mu się dopłacało. Można zauważyć jaka mogła być wydajność i koszty tych przedsięwzięć. Siłą rzeczy ta ekonomia była „księżycowa”. Musiało się to źle skończyć. Jak cały ustrój w Polsce, wszystko to zbankrutowało. Później pojawiła się ciekawa instytucja jak Partyzancki Park Pamięci Narodowej (lata 80-te). Partyzancki Park Pamięci Narodowej to instytucja pomiędzy parkiem narodowym a nadleśnictwem. Pozyskiwało się drewno, jednocześnie tworzono wiele rezerwatów. W Lasach Janowskich miały miejsce różne przygody... Jednak dzisiaj z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że jest to częścią życia każdego leśnika.

Na kartach pracy zawodowej Pana nadleśniczego są również ważne wydarzenia, które wpisują się w historię nadleśnictwa Janów Lubelski. Targi EKO LAS. Były też ćwiczenia pożarnicze, w których uczestniczyliśmy. Ostatnie zdarzenia to odsłonięcie pomnika w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, czy Ogólnopolskie Obchody Święta Lasu z udziałem Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych Andrzeja Koniecznego. Wiele wydarzeń, które pokazują, że gdyby nie ludzie, nie udałoby się tego wszystkiego dokonać. Za co nadleśniczy Nadleśnictwa Janów Lubelski chciałby podziękować swoim pracownikom i tym, których spotyka na co dzień?

– Przez okres mojej pracy w Janowie przewinęło się wielu pracowników. Są to ludzie bardzo zaangażowani. Ktoś z zewnątrz rozmawiający z takim leśnikiem zauważy, że każdy z nich jest na swój sposób zakręcony. Traktuje las jako swoje miejsce pracy. Takie, któremu jest oddany. Gotowy jest dla niego oddać wszystko. Pójdzie tam rano, pójdzie w nocy, pójdzie kiedy trzeba – kiedy las go potrzebuje. Cały czas o nim myśli. Kiedy spotyka się dwóch leśników, nie rozmawiają o niczym innym tylko o lesie. Tak już po prostu mamy. Las jest częścią tych ludzi. Oni tam żyją i cały dzień pracują. Chciałbym im za to serdecznie podziękować. Za zaangażowanie „bez reszty”. Leśnikiem albo jest się w stu procentach zaangażowanym albo się nim jest w zasadzie tylko z nazwy. Za to chciałem moim pracownikom podziękować – że tacy właśnie są – nie patrzą na zegarek, pracują tyle, ile trzeba i tyle ile ten las potrzebuje. To jest cudowną rzeczą w naszym zawodzie. Za to chciałem podziękować moim leśnikom, pracownikom, współpracownikom. Wszystkim – i w terenie i w biurze.

Chciałem powiedzieć też kilka słów o Święcie Lasu. Miałem odchodzić na emeryturę w kwietniu 2018 roku. Mój dyrektor Jerzy Sądel powiedział, że mam zorganizować Święto Lasu, a potem mogę pójść na emeryturę kiedy zechcę. Ucieszyłem się, że byłem jeszcze uczestnikiem i współorganizatorem takiego pięknego ogólnopolskiego święta. Mogłem pokończyć porozpoczynane dzieła i zostawić kolejne następcom. Opiszę w jednym zdaniu pomnik, który tutaj powstał: to sylwetka orła z dwoma skrzydłami wykutymi w kamieniu z popiersiem leśnika. W środku jest wyrzeźbiony krzyż, symbolizujący zmartwychwstałą Polskę. Lasy Janowskie były miejscem zbroczonym krwią nie tylko w czasie II wojny światowej, kiedy była bitwa na Porytowym Wzgórzu. Dawały one wszystkim schronienie. To duży obszar lasów, ok. 30 tys. hektarów albo jeszcze więcej. Zależy jak liczy się ich granice. To jeden z największych kompleksów leśnych w Polsce. Cieszę się, że przyszło mi pracować w takim pięknym otoczeniu i w warunkach, które każdy mógłby sobie wymarzyć. Odchodzę wtedy, kiedy dokonałem wszystkiego… Chociaż leśnik nigdy tak nie powie, zawsze jeszcze zostanie coś do zrobienia.

Z pewnością Pan nadleśniczy zapakował swój bagaż doświadczeniami, różnymi przygodami. Były te wesołe i te smutne. Do nich będzie Pan powracał przez lata. Na koniec naszej rozmowy jeszcze raz zaprośmy do Lasów Janowskich.

– Zapraszam do Lasów Janowskich. Są to piękne lasy. Ja tu wytrzymałem 42 lata, to Wy nie wytrzymacie jednego dnia? Na pewno nie będziecie żałować, że przyjechaliście. Odpoczniecie, wywieziecie stąd naładowane akumulatory. Ta energia będzie Wam służyła przez miesiące. Jeśli raz przyjedziecie, będziecie tu wracać! Jestem pewien.

Audycja radiowa do wysłuchania pod adresem : http://www.radiozamosc.pl/s/90/audycje-2018